poniedziałek, 18 marca 2013

Również o pokonywaniu ...

Był sobie Giełda, który powiedział jutro o 5 rano wstaję i idę biegać... Zadzwonił więc budzik i ... Giełda nie wstał, bo tak fajnie się leżało. To było kilka lat temu chyba zimą. Pewien czas później Giełda pomyślał... jutro o 5 idę biegać, wstał więc Giełda rano, ubrał się w posiadane spodnie dresowe, jakąś koszulkę, buty Converse totalnie nie nadające się do  biegania i pobiegł... bez rozgrzewki, bez przygotowania do Orlenu i z powrotem... jakoś się udało, ale płuca Giełda gonił po chodniku. Na drugi dzień Giełda znów poszedł, tzn pobiegł ten sam dystans i znów podobnie, ale po kilku dniach płuca jakby już lepiej, chciały nadal mieszkać w giełdowej klatce piersiowej :-). Dystans 5 kilometrów (po kupnie niedawno zegarka z gps okazało się, że nie ma tam całych 5 km, lecz trochę mniej, ale co tam...) był przez Giełdę przebiegany codziennie. Przed biegiem doszły jakieś ćwiczenia, rozgrzewka, po biegu później też. Pewnego grudnia Giełda pobiegł sobie w Biegu Sylwestrowym w Poznaniu na dystansie 10,8 km. Po czym można było poznać zupełnego amatora? Po ubiorze, który odbiegał od większości. 

W międzyczasie Giełda nabył sobie buty do biegania decathlonowej marki KALENJI. Na ten czas wydawały się świetne. Wracając do wspomnianego biegu, czyli 2 kółek wokół jeziora maltańskiego... biegnąc pierwsze kółko Giełda myślał sobie: ale jestem dobry a inni słabi. Przy drugim kółku Giełdę mijało coraz więcej osób, ale co tam... biegnie Giełda dalej. Tempo spadło, ale udało się dobiec do mety i dostać pierwszy medal!!! Euforia Giełdy była porównywalna pewnie do tej, gdy ktoś zostaje mistrzem olimpijskim :-). W szatni po biegu inni współstartujący mówili o jakiś biegach, jakiejś maniackiej, że będzie... Giełda myślał sobie: "o co im chodzi?" Znalazł Giełda portal maratonypolskie.pl, czyli skarbnicę wiedzy każdego biegacza. Oglądał sobie, czytał i dowiedział się, że są inne zawody, ba... dowiedział się kiedy są i gdzie- EUREKA!!! Zapisał się więc Giełda na poznański półmaraton w kwietniu... 21 km i 97,5metra to miało być wyzwanie. Kolega z pracy, biegający już ostrzegał... ok 17 km będziesz miał kryzys. Nadszedł więc dzień startu pewnego kwietniowego dnia, Giełda ubrany już całkiem normalnie wystartował. Para dzięki treningom była, ale kolega hamował Giełdę i ten dostosował się do jego tempa. Ok 18 km poszedł Giełda do przodu i wyprzedził go o prawie 5 minut. Takiego dystansu nawet sobie nie wyobrażał Giełda i nie śnił. Później startów w zawodach coraz więcej, ciekawiej. Poznał Giełda Henia, Mariana, Krystiana, później Bartka, Andrzeja S. (a później jego syna), Jacka, rodzinę Sadowskich i innych ludzi na biegach. W międzyczasie długość codziennych biegań zwiększała się. Na jesień maraton, czyli 42 km i 198 metrów - 2 półmaratony? Nic bardziej błędnego. Taki dystans był już bardziej realny w snach i myślach Giełdy niż pierwszy półmaraton. Tak więc maraton w 3:44 przebiegł Giełda i został maratończykiem. Radość była, do samochodu jakoś się wsiadało przez pierwsze 2-3 dni, ale wysiadanie to już masakra. Ból przeszedł. Jakiś miesiąc przed początkiem biegania Giełda na siłownię zaczął chodzić (powrót po kilku latach przerwy). Po około 7 miesiącach dzięki bieganiu i siłowni waga Giełdy spadła uwaga ze 110 kg na 90-92, ogólne samopoczucie znakomite, sylwetka ciała również. Wracając do biegania... biegał sobie Giełda zawsze i wszędzie, na wakacjach nawet rano wstawał i robił swoje kilometry. W deszcz, śnieg, upały, w każda porę roku. Ilość zawodów wzrosła, poznanych wspaniałych ludzi również, waga w międzyczasie spadła do ok 85 kg, lecz dziś wynosi ok 93 kg. Tłuszczu Giełda ma niewiele w sobie, ale mięśnie ważą więcej i to jest powód wzrostu wagi. Codziennie rano (oprócz sobót) wstaje więc Giełda i biega, biega, biega. Codziennie w zasadzie widuje tych samych bukowian, niektórym się kłania. W niedzielę, gdy nie ma startów biegnie sobie Giełda dłuższą trasę 12,6-20 km, czasem ok 30. Siłownia pozostała, regularnie 2 razy w tygodniu.

Czy warto było rozpocząć? Oczywiście TAK. Giełda zmienił styl życia, odżywiania, czuje się znakomicie. Razem z Kolegami współorganizuje sportową imprezę w Buku, starają się też popularyzować bieganie.

Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć.

Tak Giełda pokonał samego siebie, tłuszcz, nudę i słabości...sapanie, słabą kondycję i czort wie co jeszcze.

To już koniec historii... swoją drogą... chyba większość zaczyna biegać, bo chce schudnąć :-). Gdyby tak człowiek w lotto wygrał... obiegłby sobie całą Polskę, później pobiegł dalej... ech... do pracy trzeba wracać.

Pzdr...
Tomasz Giełda

2 komentarze: