Był sobie Giełda, który powiedział jutro o 5 rano wstaję i idę biegać...
Zadzwonił więc budzik i ... Giełda nie wstał, bo tak fajnie się leżało.
To było kilka lat temu chyba zimą. Pewien czas później Giełda
pomyślał... jutro o 5 idę biegać, wstał więc Giełda rano, ubrał się w
posiadane spodnie dresowe, jakąś koszulkę, buty Converse totalnie nie
nadające się do biegania i pobiegł... bez rozgrzewki, bez przygotowania
do Orlenu i z powrotem... jakoś się udało, ale płuca Giełda gonił po
chodniku. Na drugi dzień Giełda znów poszedł, tzn pobiegł ten sam
dystans i znów podobnie, ale po kilku dniach płuca jakby już lepiej,
chciały nadal mieszkać w giełdowej klatce piersiowej :-). Dystans 5
kilometrów (po kupnie niedawno zegarka z gps okazało się, że nie ma tam
całych 5 km, lecz trochę mniej, ale co tam...) był przez Giełdę
przebiegany codziennie. Przed biegiem doszły jakieś ćwiczenia,
rozgrzewka, po biegu później też. Pewnego grudnia Giełda pobiegł sobie w
Biegu Sylwestrowym w Poznaniu na dystansie 10,8 km. Po czym można
było poznać zupełnego amatora? Po ubiorze, który odbiegał od większości.