Był sobie Giełda, który powiedział jutro o 5 rano wstaję i idę biegać...
Zadzwonił więc budzik i ... Giełda nie wstał, bo tak fajnie się leżało.
To było kilka lat temu chyba zimą. Pewien czas później Giełda
pomyślał... jutro o 5 idę biegać, wstał więc Giełda rano, ubrał się w
posiadane spodnie dresowe, jakąś koszulkę, buty Converse totalnie nie
nadające się do biegania i pobiegł... bez rozgrzewki, bez przygotowania
do Orlenu i z powrotem... jakoś się udało, ale płuca Giełda gonił po
chodniku. Na drugi dzień Giełda znów poszedł, tzn pobiegł ten sam
dystans i znów podobnie, ale po kilku dniach płuca jakby już lepiej,
chciały nadal mieszkać w giełdowej klatce piersiowej :-). Dystans 5
kilometrów (po kupnie niedawno zegarka z gps okazało się, że nie ma tam
całych 5 km, lecz trochę mniej, ale co tam...) był przez Giełdę
przebiegany codziennie. Przed biegiem doszły jakieś ćwiczenia,
rozgrzewka, po biegu później też. Pewnego grudnia Giełda pobiegł sobie w
Biegu Sylwestrowym w Poznaniu na dystansie 10,8 km. Po czym można
było poznać zupełnego amatora? Po ubiorze, który odbiegał od większości.
W międzyczasie Giełda nabył sobie buty do biegania decathlonowej marki
KALENJI. Na ten czas wydawały się świetne. Wracając do wspomnianego
biegu, czyli 2 kółek wokół jeziora maltańskiego... biegnąc pierwsze
kółko Giełda myślał sobie: ale jestem dobry a inni słabi. Przy drugim
kółku Giełdę mijało coraz więcej osób, ale co tam... biegnie Giełda
dalej. Tempo spadło, ale udało się dobiec do mety i dostać pierwszy
medal!!! Euforia Giełdy była porównywalna pewnie do tej, gdy ktoś
zostaje mistrzem olimpijskim :-). W szatni po biegu inni współstartujący
mówili o jakiś biegach, jakiejś maniackiej, że będzie... Giełda myślał
sobie: "o co im chodzi?" Znalazł Giełda portal maratonypolskie.pl, czyli
skarbnicę wiedzy każdego biegacza. Oglądał sobie, czytał i dowiedział
się, że są inne zawody, ba... dowiedział się kiedy są i gdzie- EUREKA!!!
Zapisał się więc Giełda na poznański półmaraton w kwietniu... 21 km
i 97,5metra to miało być wyzwanie. Kolega z pracy, biegający już
ostrzegał... ok 17 km będziesz miał kryzys. Nadszedł więc dzień startu
pewnego kwietniowego dnia, Giełda ubrany już całkiem normalnie
wystartował. Para dzięki treningom była, ale kolega hamował Giełdę i ten
dostosował się do jego tempa. Ok 18 km poszedł Giełda do przodu i
wyprzedził go o prawie 5 minut. Takiego dystansu nawet sobie nie
wyobrażał Giełda i nie śnił. Później startów w zawodach coraz więcej, ciekawiej.
Poznał Giełda Henia, Mariana, Krystiana, później Bartka, Andrzeja S. (a
później jego syna), Jacka, rodzinę Sadowskich i innych ludzi na
biegach. W międzyczasie długość codziennych biegań zwiększała się. Na
jesień maraton, czyli 42 km i 198 metrów - 2 półmaratony? Nic bardziej
błędnego. Taki dystans był już bardziej realny w snach i myślach Giełdy
niż pierwszy półmaraton. Tak więc maraton w 3:44 przebiegł Giełda i
został maratończykiem. Radość była, do samochodu jakoś się wsiadało przez
pierwsze 2-3 dni, ale wysiadanie to już masakra. Ból przeszedł. Jakiś
miesiąc przed początkiem biegania Giełda na siłownię zaczął chodzić
(powrót po kilku latach przerwy). Po około 7 miesiącach dzięki bieganiu i
siłowni waga Giełdy spadła uwaga ze 110 kg na 90-92, ogólne
samopoczucie znakomite, sylwetka ciała również. Wracając do biegania...
biegał sobie Giełda zawsze i wszędzie, na wakacjach nawet rano wstawał i
robił swoje kilometry. W deszcz, śnieg, upały, w każda porę roku. Ilość
zawodów wzrosła, poznanych wspaniałych ludzi również, waga w
międzyczasie spadła do ok 85 kg, lecz dziś wynosi ok 93 kg. Tłuszczu
Giełda ma niewiele w sobie, ale mięśnie ważą więcej i to jest powód
wzrostu wagi. Codziennie rano (oprócz sobót) wstaje więc Giełda i biega,
biega, biega. Codziennie w zasadzie widuje tych samych bukowian,
niektórym się kłania. W niedzielę, gdy nie ma startów biegnie sobie
Giełda dłuższą trasę 12,6-20 km, czasem ok 30. Siłownia pozostała,
regularnie 2 razy w tygodniu.
Czy warto było rozpocząć?
Oczywiście TAK. Giełda zmienił styl życia, odżywiania, czuje się
znakomicie. Razem z Kolegami współorganizuje sportową imprezę w Buku,
starają się też popularyzować bieganie.
Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć.
Tak Giełda pokonał samego siebie, tłuszcz, nudę i słabości...sapanie, słabą kondycję i czort wie co jeszcze.
To
już koniec historii... swoją drogą... chyba większość zaczyna biegać,
bo chce schudnąć :-). Gdyby tak człowiek w lotto wygrał... obiegłby
sobie całą Polskę, później pobiegł dalej... ech... do pracy trzeba
wracać.
Pzdr...
Tomasz Giełda
Każdy ma swój Mount Everest...
OdpowiedzUsuńCo dla jednych jest podłogą... dla innych sufitem :-).
OdpowiedzUsuń