poniedziałek, 18 lutego 2013

Jaki stary, taki głupi :)

W niedzielę 18 lutego postanowiłem zrobić dłuższe wybieganie, ok 30 km, więc postanowiłem do Dusznik polecieć. Słowo się rzekło i ruszyłem. Początek ok, do Dusznik dobiegłem z dobrym tempem treningowym, czyli ok 4:50/ km. Jeszcze ok 3 km w Dusznikach i z powrotem. Tu z początku również ok, jednak w połowie drogi wyszła moja głupota. Zawsze na takie trasy brałem izotonic i snickersa, żeby cukier uzupełniać, a dziś tylko pół litra wody. Początki kryzysu rozpoczęły się około 24 kilometra, a po minięciu 25 km moc spadła na maksa i marzyłem o domu. Kroki coraz krótsze i słabsze, organizm domagał się cukru. Tempo... lepiej nie pisać :-). Koniec radości  z biegu i walka o przetrwanie się rozpoczęła, a przecież takie 30 robiłem bez problemu wcześniej. Około 27 km  pomyślałem - wpadam do Macieja, który mieszka na Wielkiej Wsi, bo nie dam rady i to mnie jakoś przytrzymało na duchu. Po około kilometrze wreszcie skręt na ulice Macieja i dzwonię przy furtce. Raz... nic, drugi raz... cisza i wreszcie otwiera. Poczęstował mnie batonikiem i cukrem, oraz dał wody. 3-4 minuty odpoczynku, cukier zaczął działać, podziękowałem i w drogę. Czas od razu skoczył na 4:40 :-). Po dotarciu do domu nawet się nie rozciągałem jak zawsze, lecz rzuciłem się na jedzenie i poszalałem. Później prysznic i około godzina snu. Po obudzeniu z Cortesem na spacer i już było ok, choć dziś czuję nogi, które na siłowni rano ćwiczyłem.

Jakie błędy:
- po zimie, podczas której maksymalnie zrobiłem jednorazowo z 24 km, rzuciłem się na głęboką wodę.
- nie zabrałem izotonika i snickersa dla uzupełnienia niedoborów cukru,
- organizm w trakcie zrzucania masy ciała - wyczyszczony trochę z cukrów, których używam zdecydowanie mniej,
- nie ten dzień? Bo i tak bywa.

Podsumowanie:
dystans - 29,44km
czas - 2:29:35
średnie tempo: 5:05

Następnym razem biorę ze sobą pożywienie:-). Przy okazji przypomniało mi się powiedzenie:
MARATON TO NIE SĄ 2 PÓŁMARATONY!!!

Pzdr...
Tomasz Giełda

3 komentarze:

  1. Ja w sobotę 24,2 km, a wczoraj 9,3 km. W sobotę, do 20 km biegło się fajnie, później nogi zaczęły odczuwać dystans. Tempo było ok, nie zarzynałem się specjalnie. Wczoraj to było rozbieganie, całkiem przyjemne, rekreacyjnym tempem (jakieś 5:20-5:30/km). Oczywiście i wczoraj, i w sobotę - OBOWIĄZKOWO - rozciąganie!

    Błędy, takie jak Tomek - brak izo i batonika. Muszę się w jakieś żele zaopatrzyć bo, jak Bóg pozwoli i zdrowie da, chcę zwiększać dystans i częstotliwość takich wybiegań. Bez żelu się więc nie ujedzie :)

    Joł!

    OdpowiedzUsuń
  2. A, w kwestii trasy, wyglądała ona tak: (START)Wróblewskiego --> obwodnica (Jana Pawła II) --> Wysoczka --> Żegowo (do tabliczki z końcem miejscowości, za tabliczką wbiegłem na wiadukt, za nim do końca asfaltu i powrót) --> ul. Św. Rocha --> ul. Sportowa --> ul. Otuska --> obwodnica --> ul. Grodziska --> ul. Przykop --> ul. Dworcowa --> obwodnica --> ul. Otuska --> ul. Sportowa --> ul. Św. Rocha --> obwodnica --> ul. Grodziska --> ul. Przykop --> ul. Dworcowa --> ul. Wróblewskiego(META)

    Z tego miejsca pozdrawiam Waldka, z którym się minąłem kilka razy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja robię ten błąd za każdym razem -biegam na sucho(muszę chyba zainwestować w jakiś pas na bidon lub inny wynalazek) co raczej nie jest za dobre dla organizmu. Mądrzy ludzie mówią że trzeba się nawadniać co 15 minut a co dopiero biegać nawet 2h bez wody.
    Co do trasy :miało być źródełko ale roztopy pokrzyżowały plany, dlatego tylko okoliczna strefa przemysłowa :-(

    OdpowiedzUsuń