Obiecałem, obiecałem i słowa dotrzymałem- w pierwszy dzień świąt nie
pojechałem do teściowej. Od rana pogoda jak marzenie, czyli 2-3 stopnie i
raczej słoneczko. Rano świąteczne śniadanie i w drogę... biegiem do
teściowej. Od początku biegło się bardzo przyjemnie, słoneczko
przygrzewało, ruch mały, czasem ktoś pomachał... jakieś 4 km od Buku
mijała mnie rodzina K. i chcieli mnie podwieźć :-), kilka słów i
pojechali. Pomiędzy 10 a 11 km wyminęła mnie żona, córka i pies. Nie biegli - jechali samochodem :-).
Bez
problemów doleciałem do 20 km, nie zapominając równo co 5 km wziąć
kilka łyków Power Ride, a od wspomnianego 20 km co 5 dodatkowo
podgryzałem snickersa (swoją drogą to tańsza i chyba skuteczniejsza
metoda niż drogie żele). Koło domu teściowej okazał się, że jest "tylko"
28,6 km, więc pobiegłem sobie dalej, żeby chociaż 30 km zrobić, co
uczyniłem i wyszło 30,17km w dobrym czasie maratońskim, więc nadal
przewiduję maraton w Toruniu pobiec na 3:30.
Teraz w sobotę jedziemy do Gniezna, tydzień później do N. Tomyśla na półmaraton, tydzień później w sobotę test Coopera u Jacka w Opalenicy, a w niedzielę 10 w Obornikach, którą chyba odpuszczę. 3 maja półmaraton w Trzemesznie, który bardzo lubię i nie wiem dlaczego (może dlatego, że tam Henia chyba poznałem :-)). Po tym 2 weekendy przerwy startowej, gdzie zrobię maksymalnie kilkanaście km i wspomniany Toruń, gdzie mam parcie stanąć na podium MP samorządowców i polityków :-).
Pzdr...
Dodał: Tomek
No, no, do teściowej biegusiem... To się zięciu trafił ;)
OdpowiedzUsuń