niedziela, 19 lutego 2012

Bieg nieplanowany...

W niedzielę postanowiłem sobie zrobić małą rundkę w spokojnym tempie. Plany były następujące: 30 minut w stronę na Szewce i powrót. Niestety, nic z tego nie wyszło. Fajnie się biegło spokojnym tempem, więc w Szewcach skręciłem sobie na Dakowy Suche (jak mówi Marian - Dakotę Suchą), później Sznyfin, Dobra, Piekary i wreszcie znalazłem skręt na Dobieżyn i Buk. Trasa... 20,4 km według google, ale... masakra. Za Dakotą ponad 3 kilometry w błocie, kałużach po kostki. Jeszcze na złość jakieś kundelki postanowiły się ze mną "zaprzyjaźnić", więc zaczęły mnie gonić. Uratowała mnie znaleziona butelka z jakimś starym napojem, której dźwięk odstraszał je, oraz kamienie rzucane obok nich. Po około 300 metrach z daleka nadeszła kolejna ich ofiara, więc się ode mnie odkolegowały :-). Pomiędzy Piekarami a Dobieżynem złapał mnie ostry ból z prawej strony pleców (starość nie radość), musiałem zrobić trochę gimnastyki i przeszło. Stoper pokazał 1:39:12, więc tempo ok, a zdawało mi się, że biegnę powolutku. Po powrocie wielkie czyszczenie moich rakiet, czyli NB1080 z błota.

Pzdr...

Dodał: Tomek

1 komentarz:

  1. No nieźle dałeś czadu ... Ja w niedzielę tradycyjnie obwodnicę 8km - było sucho :)

    OdpowiedzUsuń