niedziela, 30 września 2012

Zostałem "Bohaterem Narodowego"

Warszawa zdobyta, zostałem bohaterem :-).
W sobotę 29 września wraz z Mają, oraz kolegą Mariuszem, jego żoną Iwoną, oraz córką Basią pojechaliśmy zdobywać Warszawę na 34 Maratonie Warszawskim. Sobota upłynęła nam na zwiedzaniu stolicy, co oczywiście było błędem, bo człowiek się zmęczył, co w niedzielę niestety odczułem. W ową sobotę odbywał się w stolicy wiec między innymi PiS, Solidarności, zwolenników Radia Maryja i TV Trwam. Ludzi było mnóstwo, co mnie osobiście cieszy (tylko nie piszcie mi, na kogo glosowałem, bo nie głosowałem :-)). Chodzi mi o to, że Polacy potrafią się zebrać i pokazać, że im się coś nie podoba. Średnia wieku wcale nie była tzw "moherowa" :-). Nigdy nie jeździłem samochodem po stolicy, ale wielu opowiadało, że tam wszyscy zasuwają - nic bardziej błędnego, też się ociągają.

Noc - w hotelu IBIS, do ok 1 spałem, później już się męczyłem. Rano zdziwienie... spotkałem w tym samym hotelu Arka z Opalenicy, a gdy rozmawialiśmy przez telefon dzień wcześniej, to mówiłem mu, gdzie śpię i nie skojarzył. Bardzo się ucieszyłem z tego spotkania, wszak rodzina Sadowskich jest super sympatyczna i wesoła :-). W dzień biegu poszliśmy z Mariuszem na stadion, który co muszę dodać na żywo jest dużo mniejszy niż w TV. Przebraliśmy się, oddaliśmy rzeczy do depozytu i czas na rozgrzewkę. Kibelków typu TOITOI  było mnóstwo, jednak kolejki były i tak niebagatelne, wszak na starcie prawie 7000 zawodników było. 

Punktualnie o 9 ruszyliśmy, choć start był z niespodziankami, bo ruszyliśmy, odpalając zegarki, po czym okazało się, że start jest ok 100 metrów dalej :-). Do ok 25 km biegło się super, choć wiatr wiał w twarz. Później wbiegliśmy do niedostępnego na co dzień parku na Wilanowie, gdzie biegliśmy ok 2,5 km. Ten park wykończył wielu, nagła zmiana wilgotności, temperatury, nawierzchnia fatalna i pod górkę dało się we znaki. 29 kilometr...dorwał mnie skurcz czworogłowego mięśnia lewego uda :-(. Dalej było coraz gorzej, 2 razy mnie opryskali sprayem na skurcze, a na ok 34 km konieczne było owinięcie bandażem elastycznym, żeby jakoś dotrzeć na metę. Gdy zobaczyłem po minięciu 40 km stadion narodowy, ból przestał przeszkadzać i gnałem do mety. Wreszcie po upływie czasu brutto 4:14:21, netto 4:13:17 zostałem bohaterem narodowego na 3263 miejscu. Bardzo pozytywnie zaskoczyli mnie kibice, było ich mnóstwo, choć z perspektywy czasu... Poznań górą pod tym względem.

Na minus - po biegu nie było na miejscu pryszniców!!! Niby mieliśmy iść do jakieś szkoły 1,5 km, ale gdzie tam. Pozostało mycie w umywalce, czyli kąpiel na raty :-). Po biegu na stadionie byliśmy jeszcze ze 2 godziny i poszliśmy pochodzić po Warszawie, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną. W przyszłym roku do Warszawy nie pojadę pewnie, ale w maratońskich planach jest Łódź, Wrocław, Toruń, no i Poznań :-).

Oto 34 MW w liczbach:
Liczba zawodników zgłoszonych do startu w imprezie: 9110
Liczba nadanych numerów startowych: 7748
Liczba zawodników na starcie: 6913
Liczba zawodników, którzy ukończyli bieg w limicie czasowym: 6813
Liczba kobiet biorących udział w biegu: 745.

Zwyciężył Kenijczyk James Mbiti Mutua dobiegł do mety w czasie 02:15:02. Wśród kobiet zwyciężyła Agnieszka Ciołek, która pokonała trasę w 02:34:15.










Pzdr...
Tomasz Giełda

Dostęp do relacji z zawodów jest możliwy również przez zakładkę RELACJE.

1 komentarz: