czwartek, 31 maja 2012

Bieg o Koronę Dąbrówki

Miniony weekend, a w szczególności miniona niedziela, ponownie obrodziły w biegowe imprezy. W Dąbrówce (podpoznańska gmina Dopiewo) odbył się "Bieg o Koronę Dąbrówki" - zawody przełajowe na dystansie 10 km. Tarnowo Podgórne zorganizowało "I Półmaraton Lwa", imprezę mocno promowaną w mediach, i równie mocno obsadzoną. Ciekawa impreza została również zorganizowana w Wolsztynie, gdzie pod szyldem "I Wolsztyńskiej Dziesiątki" odbyły się zawody na dystansie 10 km. Było zatem gdzie biegać. Ania, Tomek, Henio, Adam, Andrzej, Grzegorz, Kamil i Waldek pobiegli w Tarnowie Podgórnym, a Krystian i ja wystartowaliśmy w Dąbrówce.

Do samego końca nie byłem pewien swojego startu w tej imprezie, a to dlatego, że cały sobotni wieczór oraz sobotnio-niedzielną noc miałem balować na weselisku. Tak też się stało i w łóżku wylądowałem gdzieś ok. 3.30 z myślą, że za niespełna 7 godzin muszę wstać, a za 8,5 godziny stanąć na starcie i pobiec... Na rzeczonej imprezie starałem się oszczędzać. Udało mi się to ze średnim skutkiem, gdyż półtora butelki czerwonego wina zdążyłem w siebie wlać (co, dobre było). Dałem jednak radę i kilka minut po godzinie 11 stawiłem się w miejscu zawodów. Zapłaciłem wpisowe (z którym, z wiadomych względów, wolałem zwlekać), odebrałem chipa i udałem się na małą rozgrzewkę. Tutaj nadmienię, że praktycznie cały poprzedni tydzień nie biegałem gdyż dopadło mnie "kolano biegacza", uraz dość popularny wśród biegaczy, który zlekceważony, może wyrządzić sporo złego (z minimum 6 tygodniową przerwą od biegania  włącznie).

Ze względu na zmęczenie wielkich nadziei ze startem nie wiązałem. Chciałem się zmieścić w 47 minutach, a wszystko co poniżej uznałbym za sukces. Cała trasa biegu prowadziła leśnymi duktami, czyli na nawierzchni jak najbardziej przyjaznej moim stawom. Punkt 12.00 wystartowaliśmy. Zacząłem ostrożnie i już po pierwszym kilometrze wiedziałem, że będzie więcej niż... przyzwoicie. Biegło mi się nadzwyczaj dobrze. Tempo w okolicy 4.20-4.30 na km. Wszytko to sprawiało, że miałem nawet realną szansę otrzeć się o życiówkę! Niestety, 9 kilometr przebiegłem w 4:42 i wszelkie nadzieje prysły. Na 10 kilometrze udało mi się jednak przyspieszyć i pokonałem go w 4:22. No właśnie, 10 kilometr wcale nie kończył się linią mety. Ta znajdowała ok. 200 metrów dalej (tak przynajmniej wskazał mój Garmin, co również potwierdziła duża ilość uczestników w komentarzach na Maratonach Polskich), a którą przebiegłem z czasem 45:01 (zajmując 36 miejsce). Nieco ponad 2 minuty przede mną (z czasem 42:52, na 23 miejscu) przybiegł Krystian, który zawody te potraktował jako przetarcie przed czekającym go w najbliższą sobotę triatlonem w czeskich Dolanach. Ogólnie imprezę będę wspominał bardzo pozytywnie. Wynik nie najgorszy, trasa bardzo fajna. Niestety, krótko po przyjeździe do domu dało znać o sobie kolano...

*zdjęcie naszglospoznanski.pl

Dostęp do relacji z zawodów jest możliwy również przez zakładkę RELACJE.

Dodał: Bartek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz